16 marca 2023 roku zmarła Alina Baird. Wdowa po kompozytorze Tadeuszu Bairdzie, przez wiele dekad kierownik biura Związku Kompozytorów Polskich. Była z nami zawsze, choć z czasem coraz rzadziej dosłownie obecna. Zostanie żywa w naszej pamięci.
Za zgodą autora przytaczam wspomnienie Jerzego Kornowicza - obecnie dyrektora Warszawskiej Jesieni, dawniej prezesa ZKP. Pisane pospiesznie, od serca, dużo mówiące i przejmujące:
Wielki jest żal po odejściu p. Aliny Sawickiej-Baird. Była jedną z osób, którą się zawsze spotykało w Związku. Ja jeszcze w latach... 70. XX w. Była żoną mojego ówczesnego profesora kompozycji w Akademii Muzycznej - Tadeusza Bairda. Kiedy wymyśliłem, że nie napisałem kompozytorskiego ćwiczenia, bo zabrakło mi papieru partyturowego, o który rzeczywiście nie było łatwo, profesor dał mi karteczkę skierowaną do p. Aliny, aby w drodze wyjątku paper taki mi wydać z magazynu ZKP. Wtedy po raz pierwszy z p. Aliną się spotkałem.
Były całe lata codziennych nieomal kontaktów, kiedy uaktywniłem się w ZKP jako przewodniczący Koła Młodych. Muszę powiedzieć, że wszystko „dało się” z p. Aliną „załatwić” , z reguły chodziło o pieniądze na wydarzenia przez Koło organizowane, o jakieś nietypowe działania („wydawaliśmy” wtedy i partytury, i kasety z nagraniami), także wyjazdy zagraniczne. Cóż - ZKP miał wtedy rodzaj własnego budżetu i mógł się nim swobodnie rozporządzać. To się zmieniło w latach 90. i wtedy pracownicy Związku zaczęli jeden pod drugim odchodzić. I tak stało się z p. Aliną. Ale była cały czas spotykana na wydarzeniach przez Związek organizowanych. Wzięła też „na siebie” finansowanie nagród w Ogólnopolskim Konkursie Młodych Kompozytorów ZKP - w tym, w którym w roku 1959 trzy pierwsze nagrody zdobył Krzysztof Penderecki. Konkurs ten zyskał patrona w osobie Tadeusza Bairda właśnie od momentu fundowania nagród przez p. Alinę.
Jest sporo opowieści środowiskowych związanych z p. Aliną. Warto je kiedyś przypomnieć. Podobno to ona z p. Zofią Serocką - obie panie przyjaźniły się do śmierci p. Zofii Serockiej - zawsze były widziane razem na koncertach Warszawskiej Jesieni i na innych związkowych wydarzeniach koncertowych - pokrzyżowały plan Fredericka Rzewskiego, aby grać nocny jesienny koncert do ostatniego słuchacza. Przerwali o 4 nad ranem, bo obie Panie - ostatnie pozostałe na sali - zawzięły się trwać w respekcie dla artystów wdając się w końcu w słodką muzyczną drzemkę i przetrzymały wszystkich. A może coś przekręciłem...
Odeszła postać tak ważna dla pamięci i losów wielu z nas, że pozostajemy - my, których częścią życia była p. Alina Sawicka-Baird - bardziej samotni i z wieloma smutnymi myślami.