Biblioteka Naukowa Związku Kompozytorów Polskich

Logo Biblioteki Naukowej ZKP
English
Powiększ czczionkę
Resetuj czczionkę
Zwiększ kontrast
Resetuj kontrast

Z historii muzyki polskiej... Karol Szymanowski

Karol Szymanowski - portret

Portret Karola Szymanowskiego – T. Zarębski, 1936; źródło: Polona.pl

2023-01-08
Urodził się 3 października 1882 roku w Tymoszówce; zmarł 29 marca 1937 roku w Lozannie. Dzieciństwo spędził w Tymoszówce (obecnie Ukraina). W 1889 rozpoczął naukę gry na fortepianie najpierw pod kierunkiem ojca, potem w szkole muzycznej u Gustawa Neuhausa w Elizawetgradzie. W latach 1901-05 studiował u Marka Zawirskiego (harmonia) i Zygmunta Noskowskiego (kontrapunkt i kompozycja) w Warszawie.

W tym czasie poznał Pawła Kochańskiego, Artura Rubinsteina, Grzegorza Fitelberga, Stanisława Ignacego Witkiewicza „Witkacego” i Stefana Żeromskiego. W 1905 odbył, wspólnie z Witkacym, pierwszą podróż do Włoch. W tym samym roku wraz z Grzegorzem Fitelbergiem, Ludomirem Różyckim i Apolinarym Szeluto założył Spółkę Nakładową Młodych Kompozytorów Polskich, działającą pod mecenatem Władysława Lubomirskiego i promującą twórczość polskich kompozytorów współczesnych. Grupa ta zyskała niebawem miano „Młodej Polski”. W 1906 odbyły się koncerty kompozytorskie członków Spółki w Warszawie i Berlinie. W latach 1906-07 Karol Szymanowski wyjeżdżał kilkakrotnie do Berlina i Lipska, a w 1908 odbył kolejną podróż do Włoch. W 1912 osiedlił się w Wiedniu. W tym czasie nawiązał kontakt z firmą Universal-Edition, z którą podpisał kontrakt na 10 lat. W 1914 odbył kolejną podróż do Włoch oraz na Sycylię, do Afryki Północnej, Paryża i Londynu, zaś w latach 1915-16 wyjeżdżał do Kijowa, Moskwy i Petersburga.

W 1917, na skutek bolszewickiej rewolucji październikowej, kompozytor na zawsze opuścił Tymoszówkę. Przeprowadził się do Elizawetgradu, a w 1919 osiedlił się w Warszawie. W 1921 wraz z Pawłem Kochańskim i Arturem Rubinsteinem odbył podróż do Stanów Zjednoczonych. W maju 1922 odbył się jego koncert kompozytorski w Paryżu, zakończony wielkim sukcesem. W sierpniu 1922 przyjechał po raz pierwszy po I wojnie światowej do Zakopanego, które odtąd zaczął regularnie odwiedzać. Jego artystyczne zainteresowania skupiały się coraz bardziej na polskiej muzyce ludowej, szczególnie podhalańskiej i kurpiowskiej.

W 1926 odrzucił propozycję objęcia stanowiska dyrektora Konserwatorium Kairskiego. Od 22 lutego 1927 do 31 sierpnia 1929 był rektorem Konserwatorium Warszawskiego. W 1929 odbył kurację w sanatorium Edlach w Austrii, a później w Davos w Szwajcarii. Od 1 września 1930 do 30 kwietnia 1932 pełnił funkcję rektora Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie.

Od 1930 zamieszkał na stałe w Zakopanem w willi „Atma”. W latach 1933-36 koncertował jako wykonawca własnych utworów we Francji, Belgii, Holandii, Anglii, Włoszech, Jugosławii, Bułgarii, Niemczech, Szwecji, Danii, Norwegii i Związku Radzieckim. W 1935 doszło do jedynego spotkania dwóch największych kompozytorów XX wieku – Karola Szymanowskiego i Witolda Lutosławskiego. W listopadzie 1935 na zawsze opuścił „Atmę”. W 1936 przebywał kilkakrotnie w sanatorium w Grasse we Francji. W marcu 1937 przyjechał do sanatorium w Lozannie, gdzie zmarł.

W 1994 roku ukazała się płyta EMI z nagraniem trzech utworów Karola Szymanowskiego: Litanii do Marii Panny, Stabat Mater i III Symfonii. Śpiewali Elżbieta Szmytka, Florence Quivar, John Connell i Jon Garrison, wystąpiły zespoły City of Birmingham Symphony Orchestra and Chorus, dyrygował Simon Rattle, który rozpoczynał wtedy wielką, olśniewającą karierę światową. Zapytany o muzykę Szymanowskiego powiedział:

„Nie mogę mówić o Szymanowskim obiektywnie, nie można przecież oczekiwać od zakochanego obiektywizmu czy rozsądku. Zresztą rozsądek w odniesieniu do tej muzyki jest nie na miejscu. Moje pierwsze spotkanie z Szymanowskim miało miejsce jakieś 15 lat temu podczas obiadu z moim przyjacielem, angielskim pianistą Paulem Crossleyem. Paul był człowiekiem, z którego rad korzystałem bez skrupułów. Często spotykaliśmy się, on kładł przede mną jakieś nuty i mówił: «Powinieneś to przejrzeć.» Ale tego wieczoru powiedział: «Mam dla ciebie coś specjalnego», po czym siadł do fortepianu i zagrał mi fragment jakiegoś utworu. Nie miałem pojęcia, co to jest, ale już po kilku taktach byłem ogromnie podniecony i wiedziałem, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Paul grał mi ostatnią część Stabat Mater. Ten utwór znalazł się w programie jednego z pierwszych moich koncertów z City of Birmingham Symphony Orchestra. Wstyd się przyznać, ale chór śpiewał wówczas po łacinie. Wiedziałem jednak, że musimy przygotować wersję w języku polskim. No i przedzieraliśmy się przez ten trudny język (trudniejsze są chyba tylko fiński i węgierski), a nie ma zbyt wielkiego podobieństwa pomiędzy dialektem birminghamskim i językiem polskim. Tylko dziesięć liter wymawia się po angielsku tak samo jak po polsku, było to więc dla nas doświadczenie kształtujące charakter pod każdym względem. Praca z chórem trwała rok, ale podobno można teraz zrozumieć, co śpiewają soprany. Sądzę, że gdyby Polacy próbowali śpiewać po walijsku, rozumieliby nasze problemy. Doszliśmy jednak do punktu, w którym język zaczął oddziaływać na brzmienie muzyki, na jej rytm. Na przykład właściwe wytrzymywanie samogłosek i odpowiednie wchodzenie ze spółgłoskami nadawało muzyce specyficzny puls. Chór przestał być zespołem angielskich śpiewaków, zdystansowanych do nie znanego i obcego utworu, zaczął wchodzić w głąb tej muzyki. To była dla nas niezwykła podróż. Muzyka Szymanowskiego «wzięła» ten zespół, «wzięła» chór i orkiestrę. Wykonywaliśmy potem Stabat Mater wiele razy, później wzięliśmy na warsztat III Symfonię... Czuję, że trafiliśmy z tą muzyką we właściwy czas. Świat dopiero teraz jest gotowy na jej przyjęcie. Religijne utwory Szymanowskiego - chociażby Stabat Mater, Litania do Marii Panny - odpowiadają coraz wyraźniejszej dziś potrzebie duchowości. Ta muzyka jest ponadto wspaniale różnobarwna i niezwykle emocjonalna. Anglicy nie byli w stanie przyjąć tak bardzo intensywnej i bezpośredniej emocjonalności, musieli do niej dojrzeć. Teraz jesteśmy na nią gotowi. Zawsze zdumiewało mnie, dlaczego skrzypkowie na świecie nie grają przynajmniej jednego koncertu Szymanowskiego, dlaczego pianiści nie grają Symfonii koncertującej. Te utwory mogły już dawno wzbogacić światowy repertuar. Dzisiaj to niezwykle ważne, by nie ograniczać się do dwudziestu, trzydziestu utworów nagranych przez Toscaniniego. Publiczność jest otwarta na nowy repertuar, dowodzi tego choćby nadzwyczajny sukces Góreckiego i to nie tylko wśród tradycyjnej publiczności filharmonicznej. On ma w Anglii nową publiczność, która dotąd nie słuchała muzyki poważnej. Myślę, że podobnie może być z Szymanowskim. Odkrycie III Symfonii Szymanowskiego zawdzięczam Witoldowi Lutosławskiemu. Opowiadał mi, że kiedy ją pierwszy raz usłyszał, przez kilka tygodni żył jak w transie. To ten utwór spowodował jego decyzję, by zostać kompozytorem. III Symfonia to cudowny, mistyczny utwór, w którym przejawia się fascynacja Wschodem. Utwór o atmosferze trafiającej w potrzeby współczesnych słuchaczy. Sądzę jednak, że jeszcze bardziej cenna dla naszej dzisiejszej kultury jest późniejsza twórczość Szymanowskiego, kiedy to zwraca się on ku polskiej tradycji, sięga nawet do korzeni słowiańskich, nawiązuje jakby do Musorgskiego. Pod koniec XX wieku reszta świata powinna odkryć to, o czym wy wiedzieliście zawsze: że Szymanowski jest jednym z największych kompozytorów tego stulecia”. („Studio” 1994 nr 10).

Inny światowej sławy dyrygent, Charles Dutoit, nagrał ze swoim zespołem Orchestre Symphonique de Montréal oba koncerty skrzypcowe Karola Szymanowskiego. Solistką była kanadyjska skrzypaczka Chantal Juillet. Płytę wydała również w 1994 roku firma Decca. Dutoit powiedział o muzyce Szymanowskiego:

„Bardzo nam odpowiada muzyka Szymanowskiego, która jest przecież niezwykle barwna, pełna cudownych kolorów i w tym sensie jakby mało środkowoeuropejska. Myślę, że gramy ją całkiem dobrze. Wykonywaliśmy już wiele utworów Szymanowskiego, nie tylko koncerty skrzypcowe z madame Juillet, z którymi jeździmy po całym świecie. Byliśmy z nimi nawet w Buenos Aires i w Tokio. Graliśmy też III i IV Symfonię, Uwerturę koncertową, Stabat Mater. Już niewiele więcej orkiestrowych utworów zostało. Ta muzyka nie jest może bardzo popularna, ale jej czas nadchodzi. Ja jestem nią zafascynowany od dawna. Wykonywałem dzieła Szymanowskiego ze wszystkimi większymi orkiestrami amerykańskimi - m.in. z New York Philharmonic, Boston Symphony Orchestra, Philadelphia Orchestra. Jeszcze jako skrzypek grałem Źródło Aretuzy z Mitów. To jest jeden z utworów, które powinien grać każdy skrzypek. Wspaniała jest Sonata skrzypcowa, lubię oba kwartety. Znam także trochę muzyki fortepianowej Szymanowskiego”. („Studio” 1994 nr 9).

Dr Mieczysław Kominek

Kolejny artykuł: Polska muzyka współczesna

Poprzedni artykuł: Mieczysław Karłowicz
X